Jesteś tutaj: SPP Polanka > Pasieka bez chemii, ciąg dalszy

Pasieka bez chemii, ciąg dalszy

Marcin, Opublikowano:

W poprzedniej części artykułu, pokazane zostały prace jakie możemy wykonywać od wczesnej wiosny, aby maksymalnie ułatwić pszczołom szybki rozwój, uniezależniając się w jak największym stopniu od warunków pogodowych i tych, które mogą mieć wpływ na jego spowalnianie. W tej części opracowania, chciał bym pokazać jakimi sposobami, już od początku aktywności pszczół, możemy skutecznie i bez żadnych ujemnych skutków, prowadzić systematyczną walkę z warrozą, przez co nie dopuszczać, do jej rozwoju w rodzinie pszczelej do stanu mogącego zagrażać trwaniu tej rodziny, oraz mieć ujemny wpływ, na uzyskiwane od niej efekty w ilości produktów, jakie planujemy od niej pozyskać. Pierwszym i najważniejszym elementem tej walki z pasożytem jest uruchomienie umieszczonej w dennicy ula pułapki. Jak jest ona zbudowana zostało pokazane w poprzedniej części artykułu. Uruchomienie jej, polega na starannym oczyszczeniu szufladki jaka znajduje się pod siatką umieszczoną w dennicy ula i napełnienie specjalnego rowka, jaki wykonany jest w listwach tworzących jej obramowanie, wazeliną.  Może to być wazelina techniczna, czy nawet kosmetyczna, ważne jest, aby była to substancja nie podlegająca wysychaniu i dzięki temu stanowiąca przeszkodę nie do pokonania, przez pasożyta, który z wielu powodów, znajdzie się w tej szufladce. Umieszczenie szufladki pod elementem podtrzymującym siatkę kilka centymetrów powyżej dna ula, jest początkiem systematycznego wycofywania każdego pasożyta, który się tam znajdzie. A okazji do tego jest w ulu wiele. Wykonywane standardowo przeglądy, podczas których stosujemy dym z podkurzacza, powodują, że pewna ilość pasożytów, oszołomiona trującymi substancjami jakie każdy dym zawiera, w większym lub mniejszym stopniu, odpada na pewien czas od pszczoły i poprzez umieszczoną siatkę, wpada do szufladki stanowiącej pułapkę, z której nie jest w stanie wyjść, pomimo że oszołomienie po pewnym czasie mija, i w ulu nie posiadającym takiej pułapki, pasożyt po pewnym czasie, na powrót usadawia się na pszczole, o czym pszczelarz nawet się nie dowiaduje, że pewien czas przebywał on na dennicy, i w tym czasie powinien zostać wycofany. Wykorzystanie tego zjawiska, można zwiększać, dodając do paliwa w podkurzaczu niektóre zioła czy substancje eteryczne, których spalanie, nie ma szkodliwego wpływu, na znajdujące się w ulu produkty, takie jak miód, pyłek, czy propolis.  Wśród tych dodatków do paliwa w podkurzaczu najczęściej wymienia się ziele wrotyczu, huby i wiele innych, które wielokrotnie wymieniane były już w dostępnej literaturze, jako te, które mogą służyć do walki z pasożytem warrozy.  W tym miejscu, należało by się zastanowić, dlaczego to w prasie pszczelarskiej, spotykamy wiele opracowań o zastosowaniu różnych ziół, czy substancji, które można uznać za nieszkodliwe dla produktów pozyskiwanych z ula, a które mogą w znacznym stopniu, ograniczać ilość pasożyta w rodzinie wtedy, kiedy stosowanie środków chemicznych jest niedopuszczalne? Zgodnie z prezentowanym stanowiskiem jak w tytule tego opracowania, ja nie przewiduję stosowania żadnych środków chemicznych do walki z warrozą, ale wpływ reklamy i zaleceń wielu ludzi, uchodzących za autorytety w tej dziedzinie, powodują, że wielu pszczelarzy, nawet nie stara się dotrzeć do informacji, jak dalece szkodliwe są to substancje, i szkodzą nie tylko produktom pozyskiwanym z ula, ale także samemu pszczelarzowi i otoczeniu, w którym wykonuje on te zalecane zabiegi. Im większa pasieka, tym więcej szkodliwych substancji, może przyswoić także sam pszczelarz i wielu z nich, z tego właśnie powodu, wcześniej niż można było by się spodziewać, zakończyło swoje życie.     Jednym z elementów słabego przyjmowania się do praktyki środków uznawanych za nieszkodliwe, jest dążenie do uproszczonych metod stosowania, a inaczej mówiąc po prostu pewna forma lenistwa i braku wyobraźni w kwestii prawdziwego zagrożenia skutków stosowania tej chemii. Drugim powodem odejścia od stosowania środków uważanych za nieszkodliwe, jest nie dostatecznie przekazana metoda ich stosowania i warunki jakie należy stworzyć w ulu, aby ich skuteczność mogła być w rzeczywistości pokazana. Nie można raczej wątpić w dobre intencje tych, którzy czyniąc próby z jakimś nowym sposobem walki z pasożytem, sprawdzali działanie określonej substancji, zioła czy sposobu, bez podstawnie publikowali wyniki tych działań, które w następstwie tego, po zastosowaniu przez innych pszczelarzy, okazują się w nie wystarczający   sposób skuteczne, i przestają być stosowane. Analizowałem wiele z takich przypadków właśnie pod kątem metod, jakie były stosowane przez tego, kto zdecydował się opublikować wyniki swojej pracy nad jakimś konkretnym ziołem, preparatem czy substancją? Dotyczy to większości tych substancji, które nie są silną trucizną, która zabijała by nieodwracalnie pasożyta, ale takich które dzięki swoim właściwością, powodują czasowe jego zachwianie stanu normalnego życia, który to powoduje, że na pewien czas odpada on od swojego nosiciela, jakim jest pszczoła, i w tym momencie, należy go unieszkodliwić. Te obserwacje zresztą, były podstawą opracowania pułapki w obecnym kształcie.  Jak więc przebiegały takie doświadczenia? Otóż ktoś kto chciał sprawdzić, czy dany preparat mógł by być stosowany do walki z pasożytem, przygotował się, aby mógł skutecznie określać skutki jego zastosowania. Zaopatrywał więc ul, w którym zamierzał robić próby, w wkładkę na dennicy, pozwalającą na jej wyciągnięcie, i policzeniu pasożytów spadłych po zastosowaniu badanego środka.  Wyjmował więc wkładkę po określonym czasie, licząc spadłe osobniki. Następnie znów wsuwał oczyszczoną ze spadłych pasożytów   wkładkę na dno i po kolejnym upływie czasu znów liczył kolejną porcję spadłych osobników warrozy. Czynił to tak długo, aż na wkładce przestały się już pojawiać kolejne osobniki, co dawało informację, jak długo działał zastosowany preparat oraz ile łącznie osobników zostało z ula wycofanych, na skutek tego działania.  Jeśli wtedy uznał, że ilość spadłych pasożytów jest na tyle duża, że można daną substancję czy zioło uznać za środek przeciw warrozowy, w najlepszej chęci pomocy, pisał na ten temat, a opracowanie starł się umieścić w dostępnej prasie pszczelarskiej, lub w inny sposób rozpowszechniać na ten temat informacje.  I wtedy okazało się, że niektórzy zainteresowani podaną metodą, po zastosowaniu jej, nie potwierdzali własnymi obserwacjami tych efektów jakie były podawane, i w następstwie tego odstępowali od stosowania tej metody, uznając ją za mało efektywną.  I tu należy stwierdzić, że powodem tego był brak elementu kilkukrotnego wycofywania z ula spadających w trakcie jakiegoś okresu czasu pasożytów, które po pewnym okresie „kwarantanny” na dnie ula, wracały do aktywności, i na powrót umieszczały się na pszczole, kontynuując swoją destrukcyjną działalność. Mówiąc krótko, zabrakło tego elementu, który pozwalał na właściwą ocenę ilości pasożytów, jakie mogły być wycofane, dzięki zastosowaniu danego preparatu czy substancji. Tą rolę uzupełniającą spełnia właśnie pułapka, które rozwiązanie przedstawia zdjęcie w poprzedniej części opracowania, która zastępuje właśnie konieczność kilkukrotnego wycofywania podkładanych wkładów na osypujące się pasożyty, nie zabite, ale na pewien czas oszołomione działaniem zastosowanego środka. Zastosowanie takiej pułapki w ulu, pozwala na przywrócenie „do łask” wielu znanych od dawna substancji zapachowych, olejków eterycznych itp. Które wymieniane wielokrotnie jako skuteczne środki przeciw warrozowe, nie znalazły właściwego sobie miejsca w ich szerokim zastosowaniu.  W tym miejscu też należy przypomnieć o możliwości nieograniczonego stosowania zabiegów przeciw warrozowych z zastosowaniem cukru pudru.  Metoda ta, absolutnie najbardziej godna uwagi, nie posiadająca żadnych ujemnych skutków, a umożliwiająca wielokrotne stosowanie, co jest sprawą bardzo istotną w świetle zjawiska re inwazji   pasożytów do rodzin, w których zostały przeprowadzone skuteczne formy walki z tym pasożytem. Ze zrozumiałych względów, zabiegi ogólnie zalecanymi środkami chemicznymi, w pewnym okresie sezonu pszczelarskiego, nie powinny mieć miejsca.  Przestrzeganie tego przez różnych pszczelarzy jest też różne.  Natomiast zabiegi przy pomocy cukru pudru, bardzo zresztą skuteczne, nie mają żadnego czasowego ograniczenia i żadnych ujemnych skutków dla pszczół i ich produktów, poza tym, aby starać się nie kierować sypanego cukru na części plastrów, w których znajduje się czerw niezasklepiony. Ponieważ działanie cukru na warrozę jest mechaniczne a nie trujące, nie występuje tu też zjawisko uodparniania się pasożyta, z czym mamy do czynienia przy wszelkich substancjach chemicznych, o czym od dawna mówi się przy różnych okazjach.   Bardzo szczegółowo metoda ta opisana została w pracy dr. inż. Józefa Kalinowskiego oraz dr. Andrzeja Kalinowskiego pt. „Zwalczanie warrozy bez szkody dla pszczół i ich produktów”, która została w niewielkim nakładzie wydana w 2006 roku. Została ona też wydrukowana staraniem autora niniejszego opracowania w czasopiśmie Pasieka.  Zainteresowani bez trudu mogą ją odszukać. Zastosowanie tej metody walki z warrozą, nie wymaga konieczności studiowania tej pracy.

W praktyce wygląda to tak, że odpowiedni przygotowany słoik typu „dżemówka” z cukrem pudrem, można nosić przy sobie np. w kieszeni fartucha roboczego podczas wszelkich prac, jakie wykonujemy w pasiece połączonych z otwarciem ula.  Kiedy natrafimy w trakcie tej pracy na ramkę, gęsto obsiadaną przez pszczoły w której nie ma czerwiu otwartego, wtedy można wyjąć z kieszeni ten słoik i poprzez gęsty materiał naciągnięty na jego otwór, np. z damskiej pończochy, posypiemy trochę tego cukru na pszczoły siedzące na ramce.  Pszczoły wentylując wnętrze ula, rozprowadzą drobinki cukru po jego wnętrzu, i przez kilka dni, te drobinki będą miały możliwość przykleić się do przylg, jakie posiada pasożyt warrozy na przedniej parze nóg, uniemożliwiając przez to przyssanie się pasożyta do powłoki ciała pszczoły celem odżywienia się.  Warroza, która w taki sposób zanieczyści sobie przylgi na nogach, nie ma możliwości pobierania pokarmu, i po pewnym czasie 3 – 4 dni odpada z powodu osłabienia od pszczoły i ginie „z głodu” bez możliwości oczyszczenia tych przylg i powrotu do aktywności.  Wielu pszczelarzy, wypowiadających się krytycznie wobec tej metody, robi to z powodu niewiedzy, i braku świadomości, że śmierć z głodu nie jest gwałtowna.  Bardziej przemawiała by do nich metoda,dzięki której krótko po zastosowaniu środka, na dnie ula pojawiło by się mnóstwo martwych osobników pasożyta.  Ale tak, mogą działać tylko silne trucizny chemiczne, przy okazji zagrażające także pszczołom, pszczelarzowi i produktom pozyskiwanym w pasiece.  Należy wiec zrozumieć sposób działania pudru i spokojnie poczekać na jego skuteczne a nieszkodliwe dla pozostałych mieszkańców ula rezultaty.  Omawiając ten okres sezonu pszczelarskiego pod kątem zawartym w tytule, a więc „pasieka bez chemii” skoncentrowałem się na możliwych do przeprowadzania w tym czasie zabiegach przeciw warrozowych, które są możliwe łącznie z wszystkimi znanymi dobrze pracami związanymi z wykorzystaniem pożytków, pozyskiwaniem miodu, pyłku, czy prowadzonych w ulach   prac związanych z rozwojem rodzin, stanem matek i wielu innych znanych od dawna i opisywanych.  Jako element gospodarki pasiecznej, doskonale wpisujący się w temat „pasieki bez chemii” chcę wymienić jeszcze rzecz stosunkowo nową, ale taką, która ma ogromne znaczenie dla stanu zdrowotnego rodzin i tym samym, uzyskiwanych efektów, w postaci zwiększonej ilości produktów, a tym samym efektów ekonomicznych pasieki.  Mam tu myśli możliwość stosowania w pasiece preparatu znanego pod nazwą Vitaeapis.  Z pewną premedytacją użyłem wyrażenia „stosunkowo nową”, bo dla wielu preparat ten takim jest. Dla mnie jest on znany już od kilku lat, gdyż miałem możliwość brania udziału w jego testowaniu, podczas prac nad opracowaniem jego formuły przez profesora Mariusza Gagosia z Lublina.   W ostatnim czasie pojawia się na rynku około pszczelarskim wiele różnych produktów, które według organizowanej wokół nich reklamy, powinny stanowić panaceum na wszelkie problemy związane ze zdrowotnością i możliwością przetrwania pszczół jako gatunku.  Większość z nich, swoją rzeczywistą przydatność i znaczenie ma niewiele większą jak czas trwania ich agresywnej często reklamy.  Natomiast preparat znany pod nazwą Vitaeapis, jest takim, który rzeczywiście posiada właściwości tak korzystne dla pszczół, że można go określić jako takim który powinien być uznany nie tylko w kraju czy Europie, ale być może w Świecie.

Jego walory i działanie jakie powoduje u pszczół, na pewno będą jeszcze powodem osobnych opracowań, ale już dziś można wykazać, że chociażby odporność pszczół na chemiczne zabiegi ochrony roślin, to cecha, jakiej nie posiada żaden inny preparat na świecie.  Posiada on też cechę bardzo pozytywną dla stanu pszczół. Wywołuje on duży instynkt higieniczny, dzięki czemu pszczoły same pozbywają się z ula wszelkich czynników chorobotwórczych, co następuje bez potrzeby stosowania kolejnych środków, nazywanych często błędnie „lekami”, które w rzeczywistości są środkami chemicznymi, jakie najczęściej nie spełniają oczekiwań, w celu którym są w pasiekach stosowane.  Jednym z efektów wywołanych przez wzrost instynktu higienicznego poprzez preparat Vitaeapis, jest zjawisko zrzucania z siebie pasożytów warrozy przez pszczoły.  Jeżeli przy okazji występowania takiego zjawiska, w ulu będzie znajdowała się pułapka dennicowa, efekty tego będą wielokrotnie większe, jak w ulach tego urządzenia nie posiadających.  Warroza zrzucona tylko przez pszczołę z własnego ciała, z powodzeniem przemieszcza się na inną pszczołę i efekt tego zrzucania osobników, może być niewielki. Kiedy jednak zrzucany pasożyt wpadnie do czynnej pułapki, ilość wykluczonych w ten sposób pasożytów może okazać się bardzo duża.  Omawiany preparat Vitaeapis, uodparnia pszczoły na wytrucia chemiczne, jednak tylko to pokolenie, które fizycznie pobrało preparat do organizmu, gdzie spełnia on rolę bariery dla trucizny jaką może być potraktowana pszczoła na opryskanej plantacji. Dlatego częstotliwość stosowania tego preparatu, będzie zależna od intensywności wędrówek na kolejne pożytki z pasieką, lub też ilości plantacji miododajnych, jakie mogą znajdować się w obrębie lotu pasieki stacjonarnej w różnych okresach sezonu, na których mogło by dojść do ewentualnego zatrucia pszczół.  W omawianej tutaj pasiece bez chemii, preparat Vitaeapis stosowany jest już od czterech lat i efekty tego są coraz bardziej widoczne, ponieważ należy pewne elementy gospodarki pasiecznej, dostosować do tych rezultatów, jakie jego zastosowanie powoduje.  Przykładowo, jeśli po zastosowaniu preparatu wzrośnie kilkakrotnie ilość   czerwiu, jaki pojawi się w ulu, to tym samym wzrośnie ilość pokarmu potrzebnego do jego wykarmienia.  Jeśli ilość ta w danych warunkach będzie zbyt mała, efekt działania preparatu, może być nie taki jaki można by osiągnąć.  Rzeczą, na którą szczególnie należy zwrócić uwagę, jest odpowiednia ilość pyłku, który trudno zastąpić tak, jak miód można zastąpić syropem cukrowym.

W ubiegłym roku, pasieka na pożytku spadziowym, gdzie z reguły występuje brak odpowiedniej ilości pyłku i zbyt szybkie zmniejszenie się stanu liczebnego rodzin pszczelich, po zastosowaniu dodania pszczołom potrzebnej ilości pyłku i możliwości wykarmienia czerwiu jaki pojawił się po zastosowaniu preparatu Vitaeapis, rodziny doszły do ogromnej siły, i pozwoliło to na kilkakrotne wirowanie miodu spadziowego, kiedy pasieki w okolicy nie stosujące tego preparatu były wirowane raz lub co najwyżej dwa.  W następnej części opracowania skupimy się na zabiegach gospodarczych polegających na tworzeniu rodzin w postaci zsypańców i omówieniu efektów jakie przy tej okazji można uzyskać.

                                                                                                                         Czesław Jung

                                                                                                       www.berest.pl

Szukaj

Polanka w powiatach

Reklama

Polecana książka

Polecane artykuły

Najczęściej czytane

Blog