Jesteś tutaj: SPP Polanka > Pasieka bez chemii

Pasieka bez chemii

Marcin, Opublikowano:

Kiedy ponad 30 lat temu, pojawił się w Polsce pasożyt o nazwie warroza, wszyscy wiedzieliśmy, że przyjdzie nam się z tym schorzeniem, dość długo borykać. Jak zwykle w takich przypadkach, prace nad wypracowaniem skutecznych środków na tego pasożyta, podjęli zarówno pszczelarze praktycy, jak również placówki naukowe. Nauka, jak zwykle, skierowała swoje działania w kierunku chemii, nie do końca chyba zdając sobie sprawę, jak wprowadzenie tego typu środków w obszar bytowania rodziny pszczelej, może odbić się negatywnie dla samych pszczół i jakości produktów od nich pozyskiwanych.  Dziś już stało się widoczne, że zbyt długotrwałe stosowanie tych środków, może doprowadzić do takiego zanieczyszczenia nimi środowiska ula, iż może się to stać przyczyną, osłabienia odporności pszczół na inne patogeny, i powodować nawet zamieranie czerwiu w różnych stadiach rozwoju, a to z kolei, może być przyczyną pojawiania się objawów klinicznych takich chorób pszczół jak zgnilec czy inne choroby pochodzenia bakteryjnego i wirusowego.  Proponowane od dawna preparaty chemiczne, w początkowym okresie, spełniły swoje zadanie i dzięki nim uratowano wiele pszczół, które wtedy narażone były na zagładę, jednak taka sytuacja nie powinna trwać zbyt długo, i już dawno zależało poszukiwać innych, mniej szkodliwych sposobów na walkę z tym pasożytem.

Pszczelarze, którzy zdawali sobie z tego sprawę, zaczęli więc szukać sposobów na walkę z tym pasożytem, przy pomocy środków nieszkodliwych, ale które umiejętnie zastosowane, mogą dać też dobre rezultaty w walce z tym zagrożeniem. Z takich preparatów można by wymienić olejki eteryczne, wywary z różnych roślin, cukier puder, a także walkę przy pomocy rozwiązań technicznych ula w postaci pułapek dennicowych i innych podobnych rozwiązań. Nie udało się jednak znaleźć jednego takiego środka, który załatwiał by sprawę definitywnie i należy uwzględniając cele jakie chcemy przy tym osiągnąć, zaproponować co najmniej kilka sposobów tak zintegrowanych ze sposobem gospodarki pasiecznej, aby dzięki temu uzyskać zdrowe pszczoły, zdrowe produkty, oraz nie narażać pszczelarza także na szkodliwe dla niego wpływ, stosowania chemicznych preparatów w ulach.

W efekcie wieloletnich doświadczeń i obserwacji w pasiece Berest, został wypracowany sposób gospodarki pasiecznej, pozwalający na prowadzenie jej na bardzo intensywnym poziomie, umożliwiający wykorzystanie co najmniej kilku pożytków w ciągu sezonu i jednoczesne takie ograniczenie rozwoju pasożyta warrozy jak i innych patogenów w rodzinie pszczelej, aby z tego powodu nie mogły powstać negatywne skutki dla pszczół.

Jeśli za punkt wyjścia do zastosowania tej metody, przyjmiemy okres od pierwszego oblotu wiosennego, to ilość pasożytów, jaka w tym czasie znajdzie się w ulu, zależeć będzie od skuteczności zabiegów, jakie wykonywane były w rodzinach w okresie jesiennym, a także od poziomu tzw. re inwazji pasożytów z pasiek okolicznych, w których bardziej lub mniej skutecznie, prowadzone były tego typu zabiegi. Jeśli skuteczność tych zabiegów była na dobrym poziomie, rodziny powinny bezpiecznie funkcjonować bez potrzeby drastycznych form walki z pasożytami w tym okresie. Oprócz zabiegów przyspieszających wiosenny rozwój pszczół, można stosować w tym okresie absolutnie nieszkodliwe zabiegi przy pomocy cukru pudru, lub też uruchomić dennicową mechaniczną pułapkę na warrozę,

Ogólny widok takiej pułapki pokazuje zdjęcie nr 1 i 2:

Widok dennicy z wysuniętą szufladką stanowiącą pułapkę.

Widok dennicy zamkniętej. Przez widoczny zatwór obsługujemy pułapkę dennicową.

Od dnia pierwszego właściwego oblotu pszczół, w miarę jak najszybciej przystępujemy do czynności przyspieszających maksymalnie rozwój rodzin.  W tym celu powinniśmy poczynić takie działania, aby rozwój rodzin uniezależnić od warunków pogodowych, które często mogą to utrudniać. Ważne jest, aby udostępnić pszczołom to, co jest im w tym czasie niezbędne dla wychowu czerwiu, który z reguły pojawia się w ulu zanim jeszcze nastąpi właściwy oblot pszczół.  Zapas pokarmu z reguły w ulu w tym czasie jeszcze się znajduje, więc należy tylko sprawdzić jego ilość, a zwrócić uwagę na inne czynniki, jakie w tym czasie są niezbędne, aby niezakłócony rozwój mógł trwać.  Dla tego należy zadbać o stały dopływ pyłku, jaki jest bardzo potrzebny oraz dostęp do wody, która jest również bardzo potrzebna, przy sporządzaniu przez karmicielki tego pożywienia, którym karmione są larwy pszczele. Wielu pszczelarzy, nawet takich którzy doceniają znaczenie tych składników pokarmowych, często bagatelizuje potrzebę ich dodawania, twierdząc, że pierzgę to pszczoły powinny mieć, bo układając ramki do zimy, widzieli dość duże jej ilości.  Otóż, może być taka sytuacja, że rzeczywiście w ulu są zmagazynowane pewne ilości pierzgi, jednak nie ma pewności, czy jest ona w tym momencie dla pszczół dostępna? Pierzga z reguły zajmuje pewną część komórki, a nad nią jest przestrzeń, którą pszczoły uzupełniają pokarmem płynnym i zasklepiają. Chodzące po plastrze pszczoły, mogą nie wiedzieć, w których zasklepionych komórkach tego plastra pod pokarmem węglowodanowym, znajdują się zapasy pierzgi, do których należało by się im dostać. A pojawiające się komórki z pierzgą w miarę wyjadania przez nie zapasu, mogą być, zbyt małą ilością, aby zaspokoić zapotrzebowanie wynikające z ilości czerwiu, jaki pojawia się w ulu. Zmusza to pszczoły, do wylatywania na zewnątrz, w celu znalezienia potrzebnego pyłku, i kiedy będzie się to odbywało także, w niekorzystnych warunkach pogodowych, wiele z tych pszczół może do ula nie powrócić, gdyż następuje szybkie wychłodzenie ich organizmu i związane z tym, spowolnienie funkcji potrzebnych do np. prawidłowego lotu. Już w pierwszej części artykułu, pisałem, że pszczoła, aby frunąć z prędkością około 40 km na godzinę, musi poruszać skrzydełkami z częstotliwością, 200 razy na sekundę.  Aby mogła to czynić, musi mieć odpowiednią temperaturę ciała, jaka jej na to pozwoli. Jeśli temperatura zewnętrzna jest zbyt niska, a pszczoły zmuszone koniecznością dostarczenia młodzieży pokarmu, wylatują pomimo tej temperatury, szybko tracą ciepło i w krótkim czasie przestają być zdolne do lotu i powrotu do ula. Dzieje się tak, że nawet niewielka ilość pszczół, jaka nie wróci w tym czasie do ula, zmienia strukturę tej rodziny, oczywiście na niekorzyść, wtedy, kiedy można tak powiedzieć, każda pszczoła jest na wagę złota.

Zdjęcie nr 3

Podobnie ma się sprawa z wodą. Tylko taki pszczelarz, który nie zdecyduje się im w tym czasie podać wody do ula, nie ma pojęcia, ile w rzeczywistości one jej w tym czasie potrzebują, a skoro nie będzie jej w ulu, podobnie jak po pyłek, będą zmuszone wylatywać po nią na zewnątrz.

Ilość ta może być różna w różne lata i w różne warunki pogodowe. Najczęściej w tej pierwszej fazie wiosny, warunki te są raczej niekorzystne i ilość pszczół wylatujących po wodę, które nie wracają z tego powodu do ula może być dość duża, i może mieć widoczny wpływ na osłabienie rodzin z tego powodu. Jest to jeszcze groźniejsze, aniżeli przy wylatywaniu po pyłek, gdyż zbierając pyłek z kwiatów, pszczoła nie jest narażona na takie wychłodzenie, jak podczas pobierania wody, co z reguły ma miejsce blisko ziemi, a sama woda, ma często tak niską temperaturę, że zanim jej pszczoła pobierze odpowiednią ilość, wychłodnieje do tego stopnia, że już nie będzie w stanie poderwać się do lotu. Spożycie podanej im wody do ula też będzie zróżnicowane i będzie w dużym stopniu zależało oprócz czynników zewnętrznych, także od stopnia rozwoju rodziny, ilości czerwiu, i siły rodziny.

Podawanie od wczesnej wiosny do ula wody, pokazuje, że jej ilość bywa różna, jednak prowadząc pasieki w różnych rejonach kraju, uważam, iż można przyjąć, że średnio przeciętna rodzina spożywa od 1,5 do 2 litrów wody, zanim temperatura i warunki na tyle się ustalą, że przestaną one ją pobierać w większej ilości z podanego słoika, a więcej przyniosą sobie z zewnątrz ula.  Obserwacje czynione przy tej okazji pokazują, że całkowicie, to one nie przestają jej pobierania, pomimo że już bez większego ryzyka, mogą ją przynieść z zewnątrz. Jednak ilość jej pobierania, w miarę ustalania się temperatur, maleje i w pewnym momencie możemy odstąpić od jej podawania.  Jak wskazuje ilość tej wody, którą pszczoły mogą otrzymać do ula, a nie muszą po nią lecieć, oszczędzamy im wiele ryzyka i wiele z tych pszczół zginęło by, gdyby zmuszone były do jej szukania w niesprzyjających warunkach na zewnątrz. Z ogólnie dostępnych danych wynika, że aby przynieść tą ilość wody do ula, pszczoły musiały by wykonać od 100 do 200 tysięcy lotów. Przy wykonywaniu tej pracy, wiele z nich nie powróciło by do ula, co miało by duży wpływ na osłabienie rodziny i w efekcie mogło by poważnie zachwiać jej wiosenny rozwój.

Ktoś mógł by powiedzieć, po co on tak szczegółowo o tym pisze? A no dlatego, że sprawa jest bardzo ważna, i zrozumienie jej, pozwoli na uniknięcie negatywnych skutków, jakie niewątpliwie miały by miejsce, gdyby pszczelarz nie postarał się temu zaradzić.

Trzeba więc podać, co musi on zrobić, aby te, bardzo ważne sprawy dla swoich pszczół w tym czasie załatwić. Pomocnym do tego będzie posiadanie w używanych w pasiece ulach, powałek, zaopatrzonych w tzw. „pajączki”. W ulach które nie posiadają powałek, należy wykonać element, który pozwoli na przeprowadzenie tych czynności w bardzo prosty sposób.

Wodę podajemy w słoiku umieszczonym w krążku jak najbliżej miejsca zajmowanego przez pszczoły. Dajemy ją bez żadnych dodatków, a więc bez cukru, który nie tylko, że nie jest w niej potrzebny, a wręcz mógł by zaszkodzić, gdyby z różnych powodów, pszczoły tej wody nie pobrały szybko. Wtedy obecność pewnej niewielkiej ilości cukru, mogła by się stać powodem rozpoczęcia procesu fermentacji, która w tym wypadku była by dla pszczół szkodliwa. Kiedy pszczoły nauczą się pobierać wodę ze słoika, należy pilnować, aby im jej nie zabrakło. Mając do niej dostęp w ulu, są one w stanie dobrze obsiąść i wygrzewać większą ilość czerwiu, jak rodziny, z których co dziennie pewna ilość pszczół musi wylatywać po nią na zewnątrz. Nie powinno jej więc zabraknąć, aby pszczoły potrzebne do utrzymania odpowiedniej temperatury w ulu, nie musiały nagle go opuszczać, z powodu braku wody. Podobnie ma się sprawa z pyłkiem. Aby pszczoła podany jej pyłek, mogła wykorzystać jako pokarm dla młodych, musi ona przynieść go do plastra na nogach, gdzie składa go do komórki, i robi z nim to, co jest niezbędne, aby powstała z niego pierzga. Nie spełnią tego zadania żadne formy mieszania pyłku z miodem czy ciastem ani żadną inną formą pokarmu ciekłego.  W takim przypadku, pobierająca taką mieszankę pszczoła, pobiera ją do wola.  A z wola, żadne ziarnko pyłku nie może być oddane na powrót otworem gębowym. Odpowiedni wentyl mięśniowy do tego nie dopuszcza i pszczoła, która pobrała pyłek do wola, zmuszona jest sama go strawić, nie może więc użyć go jako pokarmu dla larwy, którą się opiekuje.

Podajemy więc pyłek w stanie takim, aby pszczoła mogła uformować z niego obnóże i złożyć do komórki plastra celem dalszej obróbki.  Ja w tym celu przechowuję pyłek suszony, i zanim dam go do ula, dodaję do niego tyle wody, ile z niego wyparowało na etapie suszenia, Praktycznie wygląda to tak, że do miski odpowiedniej wielkości, sypię trzy części pyłku i dodaję jedną część czystej wody. Pozostawiam to na okres 12 -15 godzin. W tym czasie, pyłek wchłania w siebie tą wodę i staje się takim, jak by był świeżo zebrany z poławiacza. Przed podaniem go do ula, pod jedno z kółeczek w powałce, z którego wyjmuje się plastikową kratkę, podkładam leżący na ramkach kwadrat z folii o wymiarze trochę większym jak średnica kółka, może to być np. 15 x 15 cm. Kiedy folia leży już na ramkach, nakłada się powałkę i w otwarty otwór nakłada się warstwę nawilgoconego pyłku. Otwór możemy przykryć kawałkiem szyby, lub lepiej plexiglas, dzięki czemu, w każdej chwili będziemy mogli zobaczyć, jak przebiega pobieranie pyłku przez pszczoły, i kiedy należy dać następną porcję.  Pszczoły, wychodzą z pomiędzy ramek i na położonej wcześniej folii, rozdrabniają żuwaczkami podany pyłek, formują ładne obnóża, i znoszą pyłek do gniazda, układając wiankiem ponad czerwiem jaki jest w ramkach.

Na załączonym zdjęciu pokazany został sposób podania pyłku jednak nie nasyconego wilgocią, aby łatwiej było zobaczyć sposób jego podania. Gdybyśmy podali pyłek w takiej postaci, pobieranie go przez pszczoły było by bardzo utrudnione i trwało by długi czas. Widać kwadrat plexiglasu, przez który możemy obserwować zarówno pobieranie pyłku, oraz jego ilość.

 

Bardzo istotną sprawą jest, abyśmy to dodawanie, zarówno wody, jak im pyłku, stosowali przez powałkę, w miejscu jak najbardziej zbliżonym do miejsca, jakie pszczoły w tym czasie zajmują w ulu.  Nawet dodawanie tego z boku gniazda, już nie będzie tak efektywne, a już całkowicie należy wykluczyć, dodawanie czegokolwiek na dennicy ula.  Pod powałką gromadzi się ciepło, emanujące od gniazda zajmowanego przez pszczoły, i to umożliwia im stały dostęp i możliwość pobierania podanych im składników pokarmowych.  Wszystko to może odbywać się, bez względu na pogodę, jaka jest na zewnątrz ula i bez względu na porę dnia czy nocy.  Pszczoły mając tak zaopatrzone potrzeby, nie muszą wiele z ula wylatywać, poza zwykłymi oblotami oczyszczającymi. Rozwój rodziny jest wtedy optymalny i niezależny od tego co i kiedy, uda im się przynieść z zewnątrz. Do obowiązków pszczelarza w tym czasie, będzie należało dbać, aby nie brakło zadawanych pokarmów, a więc pyłku i wody.   Powinien on także zwracać uwagę, na wynikającą z tego potrzebę dokładania ramek, w miarę powiększania się liczebności rodziny, która może bardzo szybko się zwiększać. Zastosowane zabiegi, zmniejszają do minimum ubytek pszczoły, wynikający z potrzeby lotów w złych warunkach pogodowych, dlatego przyrost siły liczebnej będzie w tych ulach znacznie większy, jak w rodzinach, gdzie tych czynności nie zastosujemy.

Dalszy tok postępowania, zostanie opisany w kolejnej części materiału, wraz z zabiegami przeciw warrozie, które z powodzeniem można stosować, bez względu na trwanie pożytku i obecność miodu w ulu.

 

 

Czesław Jung

www.berest.pl

 

 

Szukaj

Polanka w powiatach

Reklama

Polecana książka

Polecane artykuły

Najczęściej czytane

Blog